W poniedziałkowe popołudnie oboje z Kamilem byliśmy jedynymi gośćmi hotelowymi, dlatego tez Alberto mógł pozwolić sobie zamknąć drzwi na klucz i wyruszyć z nami na pierwszy wspólny spacer po wybrzeżu.
Podobno wyglądałam jak dziecko zbiegając na boso w rajstopach po kamiennych schodkach do utworzonych przez naturę skalnych basenów w których niczym w jacuzzi piętrzyła się spieniona piana morska. Kolory morza... zielenie, szmaragdy, turkusy i gdzie nie gdzie ultramaryna.........wielobarwność skał............i pnącza porastające willową dzielnicę pomiędzy Paltja a S'Agaro. Opuncje wielkie niczym drzewa, oleandry, sekulenty wszelkiego rodzaju, bujne wysokie na 2 metry ozdobne trawy, nawet moje ukochane przepiękne passiflory. Alberto, były mistrz wyścigów motocyklowych pokazał nam piękno tutejszej natury o którym nie mają pojęcia turyści wyścielający plaże w letnim sezonie niczym barwne dywany .
Wtedy już byłam pewna , ze chcę tu pozostać na trochę dłużej, ze tu odnajdę siebie, tu zejdę ku dniom łagodnym i miłym, wyleczę rany na duszy. Wiem dziś, że tak się stało. Tu gdzie nikt mnie nie ocenia, nie pyta kim jestem i co robię. Gdzie mając czasem tylko jedno euro w portfelu możesz kupić dwa Amstele lub hiszpańską Estrellę i usiąść na skale wpatrując się w morze a ono da ci podpowiedź co dalej.................................
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz