niedziela, 15 maja 2016

Leo znad Bugu. Majówka w Ciechanowcu, nowy domownik i smrodliwa wiosna.

Przez całą zimę, mama wciąż powtarzała, że tęskni za majem.
Nie do końca wiedziałem o co jej chodzi. Teraz już wiem.
Maj jest mega, hiper, super i wogule!
 Z dnia na dzień zrobiło się ciepło i zielono.
Przed i za naszym domem, zasialismy trawę, posadzilismy kwiaty i krzewy.
Wszyscy dookoła grilluja w ogródkach. Wszędzie kwitnie pachnący bez.

 Coraz częściej wyjeżdżamy gdzieś na przygodę. Byliśmy między innymi w Ciechanowcu w skansenie i w muzeum rolnictwa, gdzie zaprzyjaznilem się z pewnym łabędziem. Skansen i muzeum rolnictwa to taki powrót do przeszłości. Chciałbym tam kiedyś pobawić się w rolnika ale tak bez dorosłych. Tylko ja i moi koledzy z sąsiedztwa. To byłaby zabawa.

Z Rumpkiem, czyli Panem Krzyskiem jeżdżę  w pole traktorem, a w pogodne wieczory, z kolegami taty, lowimy ryby, a raczej próbujemy je złowić. Mama mówi, że gdyby nasz sąsiad, Pan Stach  nie sprezentował jej amura, to zapomniałaby, jak smakuje świeża ryba.

Tydzień temu w naszym domu zjawił się nowy domownik, kot Henio. Dostaliśmy go w prezencie od Funia, naszego drugiego sąsiada i kumpla taty.
No i zapomniałbym o najważniejszym.
Kamil, czyli mój tato kupił mi rower!  Mówię Wam, naprawdę chce się żyć!

Kobiet jednak nie rozumiem.
Mama cały rok czekała na maj, a teraz zamyka okna i  z miną kota  robiacego kupę na wierzbe mruczy pod nosem, że cała ta wiosna i cudny maj, to na wsi tylko śmierdzą gównem.