poniedziałek, 20 czerwca 2016

Leo znad Bugu. Foch i burze czyli Katamaranem po Bugu

Mam ostatnio Focha. Niby wszystko dobrze się układa a jednak coś jest ze mną nie tak. Słyszałem ostatnio, jak dorośli rozmawiali o starszych dzieciakach i tłumaczyli ich buntownicze podejście do życia burzą hormonów.
Nie wiem co to są te hormony ale burz to u nas było ostatnio kilka i nawet jedna  nawałnica, która tak połamała drzewa, że pół dnia nie było prądu. W każdym bądź razie może te burze i u mnie źle wpłynęły na hormony. A może to ta zmienna pogoda? Jednego dnia deszcz, następnego upał, człowiek sobie nie może niczego zaplanować. Wczoraj plywalismy katamaranem po Bugu z moją dziewczyna Nicola, a dzisiaj.... szkoda gadać, zjem śniadanie i wracam do łóżka








poniedziałek, 6 czerwca 2016

Leo znad Bugu. Magiczna rzeka, schabowy i spływ kajakowy.

 Od ostatniej niedzieli nie mam już wątpliwości, że jestem Leo znad Bugu!
Z urodzenia jestem wroclawianinem, z pochodzenia półkrwi góralem i półkrwi mazowszaninem. Tfu, ale te nazwy są trudne do wymówienia. Jednakże teraz przynależe do Bugu i jestem z tego dumny!
 Mama miała rację mówiąc, że to magiczna rzeka. A po ostatnim splywie kajakowym, to nawet uważam, że Bug, tak jak Ganges w  Indiach jest rzeką świętą, bo daje życie roślinom w dolinie i kąpią się w niej krowy.
 Spływ kajakiem to zajefajna sprawa. Świat od strony rzeki wygląda zupełnie inaczej i jest taki trochę, jak z bajki.
 Wystartowalismy w nadbużańskiej wsi, o brzydko brzmiacej nazwie, Gnojno ( od razu przypomniał mi się smród tego gnoju co zalegał, przez kilka dni, na polu niedaleko naszego domu i psuł mamie humor😀). Z Gnojna plynelismy Bugiem kilka godzin do Drohiczyna, z przerwą na obiad w Serpelicach, bo tato i jego kumple tak szybko zglodnienili, że już po godzinie widzieli, jak po rzece pływają schabowe, golonki i bitki wołowe.
 Nie będę ukrywał, że pod koniec, już mi się dłużyła ta podróż i jak jeden z chłopaków zażartował, że to potrwa jeszcze ze trzy dni, to aż mi dreszcze przeszły i bynajmniej nie od wiatru na rzece😜
 Tak jak wcześniej już mówiłem, jestem dumny z tego, że jestem znad Bugu ale jeszcze bardziej jestem dumny i szczęśliwy z faktu, iż mieszkam w sasiedztwie świetnych ludzi i mam cudowną Rodzinę! 




















sobota, 4 czerwca 2016

Leo znad Bugu. Rowery, motory, marzenia i dziewczyna.

Hej. To znowu ja. Leo znad Bugu.
Mam nadzieje, że chociaż trochę steskniliscie się za moimi sprawozdaniami z wiejskiej krainy na Dzikim Wschodzie.
 U nas czuć już lato. Wszędzie jest zielono i kwieciscie.
Na polach czerwono od traktorów i maków. Woda w Bugu coraz cieplejsza.
Często jeździmy całą rodziną na rowerowe przygody po okolicy. I nareszcie można się kąpać w basenie na świeżym powietrzu. Prawdziwa slielanka.
 A ja, podobno przechodzę już sam siebie.  Mama mówi, że już nie ma do mnie sił. Nie rozumiem o co jej chodzi, bo przeciez jestem bardzo lekki i szczupły, a poza tym już od dawna nie nosi mnie na rękach😁.
Żartuję, oczywiście, że wiem co ma na myśli. Jestem trudny dzieciak, tak śmiejąc się mówi o mnie, mój  tata. Uparty i rozdarty, ale tylko tak mogę wymusić na dorosłych różne rzeczy takie, jak jazda traktorem albo zabawa na podwórku aż do nocy z moimi kumplami Julkiem i Olusiem.
No i wymiatam, bez dwóch zdań.
Mam trzy lata, a już śmigam z prędkością  światła, na dwukołowym rowerze. Mama mówi, że mam zmysł do kierownicy po tacie, dziadku i przyszywanym dziadku Alberto Pagani, który był mistrzem Europy w wyścigach motorowych. Ten sezon poświęcę na szlifowanie jazdy rowerowej a w następnym przerzuce się na mini motor. Moja przyjaciółka Patrycja, już nie może doczekać się, kiedy pojedziemy we dwoje, moim własnym motorem nad Bug, łowić ryby.
 A na razie bawimy się w rolników, w piachu pod domem, który został tacie jeszcze z budowy.
Życie kochani. Życie.