wtorek, 20 września 2011

Gibraltar

Kiedy z Polski wyruszaliśmy na podbój hiszpańskiej ziemi naszym miejscem docelowym była miejscowość o egzotycznie i historycznie brzmiącej nazwie La Linea de la Concepcion  i graniczący z nią Gibraltar.
Pamiętam jak  siedzieliśmy z naszym wiernym i oddanym  przyjacielem Luckiem przy kompie i oglądaliśmy zdjęcia o tematyce gibraltarskiej zamieszczone w sieci.
- Kamil, musicie mi coś obiecać!-powiedział Lucek.
-Co?
wybrzeże Afryki widziane z The Rock
-Że zaprzyjaźnicie się chociaż z jedna z małp!

Na Gibraltar wjechaliśmy po po czterech dniach podróży, późną nocą. W radiu grała jakaś ciężka psychodeliczna muzyka, która miażdżyła mi czaszkę, klimatyzacja chodziła na full i bynajmniej nie grzanie, chacha, a naszym oczom ukazała się słynna gibraltarska The Rock. W ciemności nocy góra jawiła mi się jak monstrum z najgorszego koszmaru.Wiedziałam już wtedy , że tu nie chce zostać. Jednak o opuszczeniu Gibraltaru i dalszych poszukiwaniach zadecydował fakt ,iż zbyt wąskie są tam uliczki dla naszego jedynego i prawdziwego domu czyli samochodu.


Natomiast małpy? Nie wiem czy się z nimi zaprzyjaźniliśmy ale na pewno nas polubiły, a szczególnie moje włosy które miały nadzieję mi skraść............................i wyczyścić nimi zęby!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz