Kilkanaście lat temu zakochałam się, uczucie tę noszę w sercu i pielęgnuję do dziś. Nie będę jednak ukrywać, że obudziły je przede wszystkim walory fizyczne obiektu moich westchnień, aczkolwiek także estetyczne i duchowe, gdyż niewątpliwie w jej wyglądzie i imieniu można doszukać symboliki czysto chrześcijańskiej.
Po raz pierwszy spotkałyśmy się w ogrodzie botanicznym we Wrocławiu, miałam pewnie lat siedemnaście lub osiemnaście. Nie pamiętam w jakie kolory była wtedy ubrana. Pamiętam natomiast, że nigdy wcześniej nie byłam tak oczarowana............Była piękna, wyrazista i jednocześnie subtelna. Przez wszystkie kolejne lata pragnęłam jej i o niej śniłam, a kiedy tęsknotę odłożyłam już na półkę z napisem "zapomnienie" mój sen się spełnił. W moim hiszpańskim domu zamieszkała ze mną ONA..............................................................................................................................
Moja ukochana Passiflora.
Nie dziwię Ci się.
OdpowiedzUsuńCóż za bogactwo kolorów :))))!!
Przepiękny kwiat.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńmoim najwiekszym marzeniem jest trudno dostepna Passiflora incarnata, która ma takze wlasciwosci halucynogenne......ale przedewszystkim jest urzekajaca.........http://www.delawarewildflowers.org/plant.php?id=1410
OdpowiedzUsuńpozdrawiam