środa, 7 sierpnia 2013

Wrocławskie murale i "graffiti" podwórkowe. Część czternasta "Mały Leo w świecie obrazów"


  Kilka dni temu bawiąc się jak zwykle moimi ulubionymi zabawkami, czyli starą myszką od komputera i różnymi rzeczami, których mama używa w łazience i w kuchni, po raz pierwszy zobaczyłem na ścianie pokoju głowę nieznajomej Pani. Patrzyła prosto na mnie . Przypełznąłem na drugi koniec pokoju, a ona nadal patrzyła na mnie. W tym miejscu gdzie znajdowała się jej głowa, ściana nie była biała tylko w różne kolory. Kiedy się tak patrzyłem na nią, to do pokoju weszła mama. Widząc moje zdziwienie, wybuchnęła śmiechem i zawoła Tatę.
-Zobacz Kamciu, Leo odkrył obraz na ścianie. -powiedziała i wzięła mnie na ręce. Podeszliśmy do tego obrazu i wytłumaczyła mi, że ta Pani, a raczej jej głowa nie jest prawdziwa tylko namalowana, takimi kolorowymi farbami i że obrazy malują ludzie, których nazywa się malarzami. Zbliżyłem buzię do obrazu i polizałem. Był trochę słony i taki dziwny na języku a jego zapach był inny niż wszystkie, które wcześniej poznałem.

 Wczoraj Tato zabrał mnie do muzeum, czyli takiego dużego budynku  w którym jest bardzo dużo olbrzymich pokoi i wszędzie wiszą obrazy.  Namalowani są na nich ludzie w dziwnych ubraniach, drzewa, rzeki, morza i  różne zwierzęta. Są też takie obrazy, na których ktoś namalował tylko kolorowe plamy i kreski.  Chciałem sprawdzić, czy te obrazy smakują i pachną tak samo jak ten co wisi u nas na  ścianie, ale Tato powiedział, że w muzeum nie wolno niczego dotykać ani ustami ani rączką.

 W drodze powrotnej do domu, tato Kami pokazał mi jeszcze obrazy nazywane muralami, ponieważ maluje się je na murach różnych domów i budynków. To największe malowidła jakie  w swoim życiu widziałem i bardzo mi się spodobały.  Na jednym była świnka, a na innym głowa jakiegoś człowieka śpiącego na poduszce wypełnionej pieniędzmi, czyli takimi papierkami za które można wszystko kupić, także nowe zabawki. Tato powiedział, że nie miałby nic przeciwko aby być tak bogatym by móc spać na pieniądzach.  Ja też nie miałbym nic przeciwko temu, bo może wtedy kupiłby mi ten nocnik który wygląda jak prawdziwa ubikacja czyli tron. Ten  co mi się tak podobał w galerii handlowej.

 Dzisiaj rano Mama wsadziła mnie w nosidełko i poszliśmy zrobić zakupy. W drodze do sklepu zauważyłem, że wszystkie domy na naszej ulicy są pomalowane w takie dziwne i bardzo nieładne murale. Mama widząc moje zainteresowanie wytłumaczyła mi, że to nie są murale tylko podwórkowe graffiti, czyli bazgroły namalowane przez półgłówków, którzy mieszkają na naszej ulicy. Muszę się przyjrzeć naszym sąsiadom bo bardzo jestem ciekawy jak wyglądają te półgłówki i dlaczego ktoś im odciął po kawałku głowy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz