Wczoraj Tato powiedział, ze skoro już sam siedzę i zaczynam chodzić to trzeba mi kupić nocnik czyli taką kolorową ubikację do której małe dzieci robią kupę i siku.
Razem z Mamą pojechałem wózkiem do centrum handlowego gdzie jest olbrzymi sklep w którym można kupić wszystkie potrzebne rzeczy dla takich maluchów jak ja i także te najpotrzebniejsze, czyli zabawki. W wielkim mieście jest teraz bardzo gorąco, dlatego przez całą drogę piłem wodę z butelki i czasami wylewałem trochę na swoje ubranko o co Mama nie miała do mnie wcale pretensji bo sama pozwoliła, żeby woda z fontanny w parku, przez który szliśmy, pomoczyła jej trochę sukienkę. Za nim dotarliśmy do sklepu to skończyła się nam woda a ja już bardzo zgłodniałem. Dlatego najpierw pojechaliśmy na najwyższe piętro gdzie w galerii znajdują się różne restauracje czyli miejsca w których można kupić jedzonko, picie i usiąść przy stoliku żeby to wszystko spokojnie zjeść.
Kiedy skończyłem rozkruszać moje ciasteczko a mama napiła się zimnej wody w czarnym kolorze to zjechaliśmy windą na dół do tego sklepu z zabawkami i nie tylko. Nie wiedziałem, że jest tyle różnych nocników dla dzieci. Różowe, niebieskie, żółte i inne kolory też. Z Myszką Miki, Kubusiem Puchatkiem, ptaszkami, motylkami, rybkami. Są takie, co jak się tam naleje wody to gra muzyka i takie w których nic nie gra. Mi, najbardziej spodobał się nocnik wyglądający trochę jak tron, czyli krzesło na którym siedzi król. Przypominał prawdziwą ubikację do której Mama i Tato robią kupę i siku, ale nie robią tego razem bo nie da się we dwoje usiąść na takim tronie. Kupę i siku trzeba robić osobno tak, jak śpiewa o tym Pan Chwytak w piosence, której słuchają Rodzice. Niestety Mama powiedziała, że ten prawdziwy tron jest za drogi i go nie kupimy. Nie kupiliśmy też tego w którym gra muzyka, bo podobno jak się do niego nasika to zaczyna grać i gra już tak cały czas bez przerwy, nawet w nocy kiedy musi być cicho, bo trzeba iść spać.
Kiedy już opuszczaliśmy centrum handlowe to zobaczyłem super samochód. Miał wielkie koła i był cały czerwony jak kredka, którą Mama maluje sobie usta kiedy idziemy na spacer. Wtedy nastąpiło coś czego się w ogóle nie spodziewałem. Mama wyjęła mnie z wózeczka i wsadziła do tego cudownego autka. Chwyciłem kierownicę a przede mną na takim telewizorku pojawiła się droga po której bardzo szybko jechałem. Niestety z wrażenia zapomniałem Mamie dać znać, że trzeba mnie posadzić na nocniczku i znowu zrobiłem kupę w pieluchę.
jest samochód to i jest Dziewczyna, pozdrawiam Cię Zosiu |
Oj, Leoś, Leoś, no żeby przy damie narobić w pieluchę??? :)
OdpowiedzUsuń