poniedziałek, 5 sierpnia 2013
Wrocławskie Anioły na dyskotece. Część trzynasta "Mały Leo w parku"
Obudziłem się wczoraj bardzo rano a wcale tego nie chciałem, ale za oknem mojego pokoju była prawdziwa burza. Padał deszcz a niebo huczało głośno i pojawiały się na nim błyskawice czyli takie błyski, które wyglądają jakby ktoś zapalał milion światełek na raz i je szybko gasił.
Kiedy później wyszedłem z Mamą na pierwszy spacer to spotkaliśmy Panią Sąsiadkę i ona pogłaskała mnie po głowie mówiąc, że pewnie się wystraszyłem rano tej dyskoteki, którą sobie urządziły Aniołki w niebie. Nie miałem pojęcia co to jest ta dyskoteka więc Mama wytłumaczyła mi, że dyskoteka jest wtedy, kiedy na dużej sali gra głośno muzyka, błyskają kolorowe światła i wszyscy ludzie tańczą. Bardzo chciałem zobaczyć te Anioły na dyskotece w niebie. Tato chyba się domyslił bo uśmiechnął się i powiedział, że poszukamy Aniołków ale nie sądzi byśmy spotkali je tańczące, a tym bardziej na dyskotece.
Po obiadku Rodzice posadzili mnie do mojego wózeczka i ruszyliśmy w drogę do parku bo podobno tam najprędzej można spotkać te Anioły. Pierwszy jakiego zobaczyliśmy był duży i całkiem goły a na pleckach wyrosły mu skrzydełka, takie nieduże, jak u ptaszków, które Mama nazywa wróbelkami. Siedział na koniu i koń też był skrzydlaty. Obaj byli cali czarni ale czarni nie z brudu, tylko z kamienia w czarnym kolorze.
Drugi Aniołek był mniejszy i też bez ubranka. Razem z łabędziem stał w fontannie z której lała się na nich woda i obaj byli również z czarnego kamienia.
Wracając z parku w którym bawiłem się razem z innymi dziećmi czyli takim maluszkami jak ja, na placu zabaw, spotkaliśmy jeszcze dwa, naprawdę wielkie Anioły. Przyczepione były do takiego pięknego domu w centrum wielkiego miasta, o którym Tato, zawsze kiedy tamtędy przechodzimy mówi, że z chęcią przejąłby ten obiekt. Jeden z tych aniołów był chłopcem a drugi dziewczynką. Ich skrzydła były ogromne a ciała bez ubrań ale z białego kamienia.
Kiedy wróciliśmy do domu przypomniałem sobie, jak Tato kiedyś powiedział, że jeśli nie oddychamy i nie bije nam serduszko to znaczy, że nie żyjemy i jesteśmy martwi. W takim razie prawdziwych Aniołów w wielkim mieście nie ma. Pani sąsiadka musiała się pomylić i nie Anioły tylko ktoś inny urządził sobie rano dyskotekę w niebie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz