Obecny długi weekend mija jednak jakoś tak melancholijnie. Ciałem jestem tu a duszą zupełnie gdzie indziej.
Brakuje mi tego przedświątecznego, cmentarnego krzątania. Źle czuje się z tym , że nie mogę na bliskich mi mogiłach zapalić symbolicznego znicza. Tęsknię za zapachem chryzantem i palcami oblepionymi w wosku, tak jak w czasach dzieciństwa.
Dziś zapaliłam świece przy urnach, które mieszkają razem z nami w naszym domku przy ulicy Salvadora Dali.
W Platja nie czuć dziś święta ani Świętych ani Zmarłych , tu nie ma cmentarzy. Gdzie nie gdzie, na wystawach sklepowych czuć Halloween i widać biegające, poprzebierane, hiszpanskie dzieciaki.
Tu w Platja D'Aro można za to pospacerować nad morzem.
Powygłupiać się na pustym deptaku z przyjacielem.
Napić się kawy patrząc w spienione fale.
Porozmawiać z tymi co są z nami i z tymi, których już tu nie ma ale wciąż mieszkają, wciąż żyją w nas, w naszej pamięci i w naszych sercach.