środa, 24 lipca 2013

Zlot samochodów Rolls-Royce i Bentley Wrocław 2013. Część piąta "Mały Leo w świecie samochodów"


Musze się Wam pochwalić, a jest czym.  Kupiłem sobie swój pierwszy samochód.

To znaczy kupiłem go niezupełnie sam. Ja go przetestowałem a zapłacił za niego mój Tato, bo ja przecież jeszcze nie pracuje i nie mam swoich pieniążków. Skarbonki takiej jak ma Kuba, czyli synek wujka Daniela, czyli brata mojego Taty, też nie mam. Chociaż chciałbym mieć, bo to jest bardzo fajna rzecz. Każdy dorosły, jak mu ją pokazujesz to wyjmuje portfel a z niego jakiś pieniążek który wrzuca Ci do Twojej skarbonki. Kuba mówi,że jak już dużo uzbiera, to kupi sobie konsolę do grania w różne gry.

 Tak więc Tato kupił mi samochód w sklepie z zabawkami, podczas zakupów w centrum handlowym.
Niestety nie przypomina samochodu Rodziców , bo tamten jest najprawdziwszy na świecie. Jest ogromny, ma kolor taki sam jak niebo za oknem kiedy jest noc, czyli kiedy jest prawie całkiem ciemno, bo przecież w wielkim mieście nigdy nie jest całkiem ciemno i świecą mu się oczy na złoty kolor tak samo jak kotkowi mojej Pani sąsiadki.Mama mówi że auto Taty ma oczy anioła, więc myślę że muszą być podobne do moich, bo przecież  wszyscy mówią do mnie "Aniołeczku".

 Moje auto jest też duże i mogę na nim usiąść. Ma czerwony kolor i zielone, niebieskie oraz żółte dodatki takie, jak koła i różne, dziwne przyciski, które tak naprawdę do niczego nie służą. Kiedy trzymam w obu rączkach kierownicę i odpycham się nóżkami to jadę do przodu. Mama się wtedy śmieje i mówi, że wyglądam jak mały Fred Flinston. Nie rozumiem dlaczego tak uważa, bo przecież nie mam czarnych włosków  na głowie jak Fred z bajki, tylko białe i nie krzyczę "jaba daba duuuu".

 Dzisiaj w wielkim mieście był zlot czyli spotkanie właścicieli starych i pięknych samochodów. Ja bardzo chciałem pojechać tam swoim i pochwalić się nim przed innymi panami, którzy tak jak ja i mój Tato kochają auta.  Niestety Mama się bardzo zdenerwowała i powiedziała, że nie mam mowy, bo nie będzie później "taszczyła w ręku tej plastikowej kolumbryny" a i tak ma ciężko jak niesie mnie w nosidełku. Muszę się Wam przyznać, że bardzo nie lubię jeździć moim wózeczkiem z którego nic nie widzę za wyjątkiem Mamy, Taty i kawałka nieba, a w nosidełku mam świat na wyciągnięcie ręki. 

 Więc kiedy usłyszałem że nie mogę jechać swoim nowym samochodem to  zacząłem bardzo głośno płakać  a nawet wrzeszczeć. Wtedy Tato szykujący się z nami do wyjścia na zlot a później do pracy, powiedział że nie przewidział iż to moje auto będzie go kosztowało wszystkie nerwy zszarpane i całe zdrowie psychiczne. Zdziwiło mnie to, bo  zazwyczaj mama tak mówi do taty kiedy trzeba wymienić olej lub zapłacić ubezpieczenie  za auto Taty, to o oczach anioła.





1 komentarz:

  1. dawno nie byłem na takim pokazie... ostatnio jakiś czas temu w Góraszce... co prawda główną atrakcją były samoloty, ale przy okazji były też auta oldtimery...
    pozdrawiać :D...

    OdpowiedzUsuń