poniedziałek, 15 lipca 2013

Smerfy w Pasażu Grunwaldzkim. Część czwarta "Mały Leo w świecie Smerfow"

Na pewno każdy z Was ma swojego idola lub artystę, którego chciałby spotkać osobiście  i przytulić, tak żeby wiedział jak bardzo jest przez nas lubiany. Na przykład mój Tato chciałby usłyszeć jak na żywo gra na gitarze Jimi Hendrix a Mama, jak śpiewa Jim Morrison, niestety obaj już nie żyją, podobno pękły im serduszka. Myślę, że umarli z powodu zbyt głośnej muzyki którą wykonywali, bo jak czasem tato ich słucha w domu, to mama krzyczy żeby ściszył, bo pękają jej bębenki w uszach.



Ja też mam swoje ulubione gwiazdy, które bardzo chciałbym spotkać. Mówiąc gwiazdy mam na myśli znane osoby  o których czyta moja Bunia Basia w kolorowych gazetach  a nie te, co migoczą na niebie w nocy obok księżyca. Tak więc bardzo lubię Elmo z ulicy Sezamkowej i Smerfy z Bajkowej Krainy.



Kiedy dzisiaj rano mama ubierała mnie na spacer do galerii handlowej myślałem, że będzie to  kolejny "slalom gigant po sklepach" jak nazywa wyprawę na zakupy Tato, który bardzo nie lubi chodzić do sklepów z ubraniami a jego ulubionego, z częściami do motorów w galerii niestety nie ma. Nawet nie macie pojęcia, jak się myliłem. To co się stało to były czary. Prawdziwe czary. I to one sprowadziły do wielkiego miasta całą Wioskę Smerfów, oczywiście bez Gargamela i Klakiera.



Serce mi zabiło mocno na widok Smerfetki. Poszedłem do niej razem z Tatą. Dotknąłem rączką jej niebieskiej buźki i powiedziałem, że jest prawie tak piękna jak moja Mama. Prawie, bo przecież wiadomo, że najpiękniejsza jest zawsze Mama. Potem zapytałem Smerfetkę o to gdzie mogę znaleźć Mądralę, Ciamajdę,Lalusia i Osiłka, których też bardzo lubię a ona zdradziła mi na ucho, ze poszli ratować świat i walczyć z Gargamelem, który ma nowych pomocników bo stworzył małe istotki podobne do Smerfów, złośliwe i psotne Wredki.



 Podczas wizyty w domku Papy Smerfa szepnąłem Papie, że gdyby potrzebował pomocy to może na mnie zawsze liczyć. Spakuję tylko do mojego plecaczka zapas  pieluch,  przytulankę owieczkę Mećkę i mogę wyruszać do walki ze złymi Wredkami.  Wtedy mama powiedziała, że pora już wracać do domu bo  strasznie ode mnie cuchnie i nie sądzi bym z kupą w pampersie wiele zwojował poza tym, że utoruję nam drogę do wyjścia w tłumie.

A muszę Wam powiedzieć, że ludzi dorosłych i ich dzieci to przyszło naprawdę dużo aby zobaczyć Smerfy. Pewnie z tysiąc.










1 komentarz:

  1. Ale czemu "oczywiście bez Gargamela i Klakiera" - bez nich to Smerfy nie miałyby sensu :) Poprzednia parada była z nim, to i więcej atrakcji było - i parada jako taka, i Papa Smerf pozwolił sobie na szaleństwo, i smerfetka zaszalała...
    http://wroclawfantastyczny.blogspot.com/2011/08/wielka-parada-smerfow.html

    OdpowiedzUsuń