niedziela, 28 lipca 2013

Wrocław, dziury, szpilki, pieski i rozkołysane co nie co. Część siódma "Mały Leo uczy się chodzić".


Muszę się Wam przyznać do pewnej mojej niedoskonałości a mianowicie do tego,że nie potrafię jeszcze sam chodzić. Każdego dnia próbuję, uczę się ale moja pupa ubrana w pieluszkę bardzo mocno ciągnie mnie do ziemi. Mama mówi, że jestem dowodem na istnienie ziemskiego przyciągania bo co wstanę to znowu opadam w dół. Jednym słowem trudne jest życie bobasa.

Naukę chodzenia rozpocząłem oczywiście od obserwacji i moim zdaniem jest to bardzo interesujace i zaskakujace zajęcie. Każdy duży człowiek chodzi inaczej. Widuje panie, które chodzą na takich wysokich butach,  nazywanych szpileczkami. Jedne z pań chodzą prosto a inne wykrzywiają  nóżki i  potykają się tak, jakby wszędzie na drodze po której idą  były dziury, co oczywiście też jest prawdą, bo w wielkim mieście wszędzie jest położona taka kostka z kamieni  a pomiędzy nią są zrobione dziury, jedne mniejsze , inne większe a niektóre  całkiem duże i tato bardzo się denerwuje kiedy wjedzie w taką dziurę moim wózeczkiem podczas spaceru, przez co nawet raz odpadło od niego kółeczko. Paniom,  które chodzą na szpileczkach kołyszą się  pupy a niektórym też i cycuszki w których musi być baaarrrdzo dużo mleka, bo są takie duże, jak te co widziałem na wsi u krowy.

Widuje też panów co mają takie nogi na boki wykrzywione, tak jakby myśleli, że za chwilę jakiś piesek będzie chciał im przebiec pomiędzy nimi. Niektórzy ludzie idąc podskakują  a  inni kołyszą się jak kaczuszki. Są tez tacy co chodzą prosto i ładnie i tak właśnie chciałbym chodzić i ja.

Każdy dzień rozpoczynam nauką chodzenia. Budzę się i wstaję trzymając się barierki w moim łóżeczku z dinozaurem,który jest namalowany na takiej siatce przez która widzę śpiących rodziców. Tak wiec trzymam się tej barierki i chodzę wokoło łóżeczka. Kiedy znudzi mi się  to zajęcie zaczynam płakać a potem nawet wrzeszczeć aż obudzę mamę i ona pójdzie ze mną do innego pokoju gdzie mogę kontynuować swoja naukę trzymając się kanapy, stolika lub krzeseł.

Podczas ostatniego spaceru zrobiłem ogromny postęp. Zmobilizował mnie do niego pewien piesek o imieniu Czesio. Mama trzymała mnie za ręce a ja chcąc dotknąć pieska zacząłem bardzo sprawnie i szybko przebierać swoimi krótkimi nóżkami a potem wszyscy, to znaczy mama, tata i pani od pieska Czesia zaczęli mi bić brawo.Jestem z siebie naprawdę dumny, tym bardziej, że teraz kiedy jest lato i zrobiło się bardzo ciepło to widuje na spacerze coraz częściej dorosłych panów, którzy chodzą niewiele lepiej ode mnie i wciąż się przewracają. Tato się wtedy śmieje mówiąc że to wina ziemi która jest bezsprzecznie okrągła.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz