Z urodzenia jestem wroclawianinem, z pochodzenia półkrwi góralem i półkrwi mazowszaninem. Tfu, ale te nazwy są trudne do wymówienia. Jednakże teraz przynależe do Bugu i jestem z tego dumny!
Mama miała rację mówiąc, że to magiczna rzeka. A po ostatnim splywie kajakowym, to nawet uważam, że Bug, tak jak Ganges w Indiach jest rzeką świętą, bo daje życie roślinom w dolinie i kąpią się w niej krowy.
Spływ kajakiem to zajefajna sprawa. Świat od strony rzeki wygląda zupełnie inaczej i jest taki trochę, jak z bajki.
Wystartowalismy w nadbużańskiej wsi, o brzydko brzmiacej nazwie, Gnojno ( od razu przypomniał mi się smród tego gnoju co zalegał, przez kilka dni, na polu niedaleko naszego domu i psuł mamie humor😀). Z Gnojna plynelismy Bugiem kilka godzin do Drohiczyna, z przerwą na obiad w Serpelicach, bo tato i jego kumple tak szybko zglodnienili, że już po godzinie widzieli, jak po rzece pływają schabowe, golonki i bitki wołowe.
Nie będę ukrywał, że pod koniec, już mi się dłużyła ta podróż i jak jeden z chłopaków zażartował, że to potrwa jeszcze ze trzy dni, to aż mi dreszcze przeszły i bynajmniej nie od wiatru na rzece😜
Tak jak wcześniej już mówiłem, jestem dumny z tego, że jestem znad Bugu ale jeszcze bardziej jestem dumny i szczęśliwy z faktu, iż mieszkam w sasiedztwie świetnych ludzi i mam cudowną Rodzinę!
bardzo pięknie, tylko odpowiedz mi Leo, czy przeszedłeś kajakowy chrzest wodniacki po takim spływie?... to dość rozbudowany rytuał, ale chrzest minimum to przynajmniej pół szklanki czystej zaburtowej, wypitej za tych co na mieli wywrotkę, tej samej w której kapią się krowy...
OdpowiedzUsuń