sobota, 19 marca 2016

Leo znad Bugu. Wiosna, wiosenne porządki. Przebudzenie i blondynki.

    Kiedy rano się obudziłem, tato był już w pracy a mama siedziała na podłodze i patrzyła przez okno. Zapytałem ja, na co patrzy a ona mi odpowiedziała, że patrzy jak świat budzi się do życia po długiej zimie. Przykleiłem nos do szyby i.... nie zobaczyłem żadnego budzącego się świata. Pod lasem jechał traktor. Na niebie leciało kilka ptaków. A u naszego sąsiada za płotem kwiczały blondynki, to znaczy świnie, które blondynkami nazywa mama, bo podobno są głupie jak blondynki. Nie zawsze rozumiem dorosłych, tak też jest w tym przypadku, ponieważ moja mama również jest blondynką a wcale nie jest aż taka głupia, jak te świnie u Pana Stacha.

 Po chwili usłyszeliśmy wrzask dobiegający z góry. To Eryk, mój młodszy brat obudził się ze snu i krzykiem dawał nam znać, że jest głodny. Eryk zawsze jest głodny. Zupełnie jak Alcest z książeczki o Mikołaju, którą mi rodzice czytają do snu.
 Po śniadaniu mama powiedziała, że w tak słoneczny dzień grzechem jest siedzieć w domu i "zbijać bąki" i że wielkanocne porządki poczekają na potem. Wszyscy troje ubraliśmy się w kurtki, założyliśmy kalosze i poszliśmy odwiedzić mojego najlepszego kolegę Julka.
Nie wiem, czemu mama narzeka na pomysł taty z przeprowadzką na wieś. Na wsi jest czadowo. Mówię to Wam ja, Leo a przecież wiem co mówię, bo jestem Leo z wielkiego miasta.
 U Julka na podwórku jest jak w krainie bajek. Stoi tu wielki tir, żółta kopara i czerwony traktorek. Razem z tatą Julka obcinaliśmy w sadzie gałęzie, a potem ładowaliśmy je na przyczepkę i woziliśmy do stodoły. Pan Daniel to jest super gość. Pozwolił nam na zmianę prowadzić traktorek. No może nie zupełnie na zmianę, bo jak Julek siadał za kierownica to zaczynałem drzeć się w wniebogłosy i skracałem tym samym czas oczekiwania na swoją kolejkę.

 Mówiłem Wam już ze Julek to mój najlepszy kolega. Lubię go i lubię się z nim bawić. Niestety zawsze, kiedy bawimy się w najlepsze, to do akcji wkracza moja mama i tę zabawę nam przerywa. Tym razem walczyłem z nią z całych sił i mimo iż na swoich butach i ubraniu przyniosłem do domu całe błoto z podwórka, którym się umazałem zapierając się nogami przed rozstaniem z moim kolega i krzyczałem tak głośno ze podobno mnie słyszeli pod sklepem na drugim końcu wsi, to udało się mamie pokonać mnie i tym razem. A kiedy siedziałem już w wannie wydawało mi się że słyszę przez okno jak u Pana Stacha za płotem śmieją się ze mnie te głupie blondynki , to znaczy świnki. Jestem pewien, że zmówiły się z moją mamą, żeby mi jeszcze bardziej dokuczyć.


3 komentarze:

  1. przebudzenie... wielkie przebudzenie blogowe postrzegam... no, i Didi postrzegam znakomicie... zawsze była z Didi ekstra laska i nic się nie zmieniło w tym temacie :)...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach jak mi brakowało tego Twojego "pozdrawiac" Piotrze-czarodzieju😊. Uściski z nad Bugu.

      Usuń
  2. "Dziec­ko może nau­czyć do­rosłych trzech rzeczy: cie­szyć się bez po­wodu, być ciągle czymś zajętym i do­magać się - ze wszys­tkich sił - te­go, cze­go pragnie." - Paulo Coelho

    pozdrawiam i zapraszam

    OdpowiedzUsuń